Konsumenci w sieci narażeni na długą listę manipulacyjnych praktyk sprzedażowych. Zagraniczne platformy wymykają się unijnym regulacjom

0

Wraz z pojawieniem się na polskim i europejskim rynku platform sprzedażowych spoza UE rośnie też liczba przypadków stosowania tzw. dark patterns, czyli manipulacyjnych technik sprzedażowych. Nowe regulacje UE – w tym rozporządzenie w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych oraz akt o usługach cyfrowych – mają lepiej chronić przed nimi konsumentów, a podmiotom stosującym takie praktyki będą grozić wysokie kary finansowe. Problemem wciąż pozostaje jednak egzekwowanie tych przepisów od zagranicznych platform, które wymykają się europejskim regulacjom. – To jest w tej chwili bardzo duże wyzwanie dla całego rynku cyfrowego, że w praktyce regulacje nie dotyczą w takim samym stopniu wszystkich graczy – mówi Teresa Wierzbowska, prezeska Związku Pracodawców Prywatnych Mediów. 

– Dark patterns jest zjawiskiem polegającym na tym, że część podmiotów cyfrowych – kojarzymy to przede wszystkim ze sklepami internetowymi, ale nie tylko – specjalnie tworzy swoje interfejsy w ten sposób, żeby wykorzystywać pewne schematy myślowe konsumentów, aby oni np. zdecydowali się na zakup albo subskrypcję jakiejś usługi, pomimo że wcześniej nie mieli takiego zamiaru. Czyli jest to pewna forma manipulacji konsumentami cyfrowymi poprzez określone projektowanie interfejsu – mówi agencji Newseria Teresa Wierzbowska, prezeska Związku Pracodawców Prywatnych Mediów.

Przykładów takich praktyk z obszaru user experience (UX) jest bardzo wiele, są nimi m.in. ukryte koszty (początkowa cena produktu bądź usługi jest bardzo niska i dopiero na ostatnim etapie finalizacji transakcji pojawiają się dodatkowe, często wysokie opłaty), automatyczne uzupełnianie koszyka użytkownika o dodatkowe produkty, zmuszanie użytkowników do subskrypcji, które trudno anulować (np. poprzez ukrywanie informacji o automatycznym odnowieniu subskrypcji, tzw. hard to cancel), uciekający przed kursorem albo niemal niewidoczny przycisk zamykający pop-up z ofertą, techniki mające utrudniać porównywanie cen, misdirection – ukrywanie określonych treści w celu odwrócenia od nich uwagi użytkownika, nagging – przerywanie czynności dokonywanych przez użytkownika poprzez ciągłe, natarczywe powiadomienia i komunikaty, wydobywanie prywatnych informacji podczas procesu rejestracji albo projektowanie interfejsu tak, żeby użytkownik był zmuszony do podjęcia określonych czynności, aby uzyskać dostęp do usługi lub funkcji. Często spotykanym przykładem dark patterns są też zwroty typu: „pozostał tylko jeden produkt” albo „10 osób ogląda teraz ten produkt” i presja skorzystania z ostatnich godzin promocji, które w rzeczywistości nigdy się nie kończą.

Dotychczas nie było to bardzo ściśle regulowane – było to traktowane jako pewna zła praktyka, niemniej jednak nie dawało to dużego pola konsumentowi w zakresie obrony swoich praw. Trzeba jednak podkreślić, że rynek cyfrowy w Polsce, a szczególnie media cyfrowe potrafią się świetnie samoregulować i w wielu obszarach my mamy już mechanizmy, które standaryzują dobre praktyki na tym rynku. Jednak w ostatnim czasie pojawiło się wielu nowych graczy spoza regulacji europejskiej, z innych kontynentów, którzy przynieśli nie tylko standardy osadzone w innej kulturze komunikacji z konsumentem, ale też w innym systemie regulacyjnym. I z tego względu mamy w ostatnim czasie szczególnie dużo takich praktyk, gdzie konsument gubi się między różnymi platformami i usługami, tak naprawdę nie wiedząc, gdzie jest ta granica jego praw i możliwości ich dochodzenia – mówi Teresa Wierzbowska.

Manipulacyjne techniki sprzedażowe są w tej chwili dość częstą praktyką, co potwierdzają m.in. dane UOKiK-u, który wziął w tym roku udział w globalnym przeglądzie sprzedażowych stron internetowych i aplikacji mobilnych, organizowanym przez Międzynarodową Sieć Ochrony Konsumentów. Uczestniczyło w nim 26 instytucji chroniących konsumentów, a przegląd objął w sumie 642 podmioty, spośród których 75,7 proc. stosowało co najmniej jeden dark pattern, a 66,8 proc. – dwa lub więcej. Jedną z najczęstszych praktyk stwierdzonych przez UOKIK wśród 10 przebadanych stron w Polsce była tzw. preselekcja, czyli wybranie i zaznaczenie za konsumenta jednej z możliwych opcji, np. tej najdroższej, oraz adnotacje typu „najczęściej wybierany” (social proof).

Na dużą skalę tego zjawiska wskazuje też raport z kontroli Komisji Europejskiej, która w 2023 roku objęła 399 sklepów internetowych sprzedawców detalicznych. 148 z nich stosowało co najmniej jeden dark pattern: 42 strony internetowe miały fałszywe liczniki czasu z terminami zakupu określonych produktów, 54 strony internetowe miały interfejsy zaprojektowane w ten sposób, aby przekierowywać konsumentów do zakupów lub subskrypcji, a 70 stron internetowych ukrywało ważne informacje albo podawało je w taki sposób, aby były mało widoczne dla użytkowników.

W UE regulacje dotyczące dark patterns zawarte są m.in. w dyrektywie o nieuczciwych praktykach handlowych (UCPD) oraz ogólnym rozporządzeniu o ochronie danych osobowych (RODO), a w Polsce w ramach przepisów wdrażających te unijne akty. Co istotne, niedługo konsumenci będą lepiej chronieni przed takimi praktykami. Od 17 lutego 2024 roku zaczęły bowiem w pełni obowiązywać przepisy Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady z 19 października 2022 roku w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych oraz zmiany dyrektywy 2000/31/WE (Akt o usługach cyfrowych), znane jako DSA – Digital Services Act. Przewidują one regulacje mające na celu zwalczanie dark patterns i praktyk wprowadzających konsumentów w błąd. Podmiotom, które stosują takie praktyki, będą grozić kary finansowe, sięgające nawet 6 proc. globalnych obrotów.

– W Polsce zbliża się nowelizacja ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną [jej celem jest dostosowanie polskiego prawa do zapisów DSA – red.] i tam też są m.in. zapisy nakładające kary na podmioty, które tworzą interfejsy w ten sposób, aby manipulować konsumentami. Natomiast prawo bez systemu skutecznego stosowania go nie osiągnie swojego celu – mówi prezeska Związku Pracodawców Prywatnych Mediów.

Jak wskazuje, problemem jest egzekwowanie tych przepisów od zagranicznych platform, które wymykają się europejskim regulacjom.

Mamy na rynku bardzo wiele podmiotów – część z nich to są świetnie funkcjonujące, polskie albo europejskie podmioty, które często dbają o standardy i dobre praktyki na poziomie nawet wyższym, niż prawo tego od nich wymaga. Dbają o interes konsumenta, bo rozumieją, że tak naprawdę żyją z nim w symbiozie. Natomiast mamy też szereg innych podmiotów, które mają zupełnie inny punkt widzenia, i niestety one nie są regulowane przez europejskie prawo. Więc tu kluczowe jest to, żeby standardy i nowo wprowadzane regulacje dotyczyły wszystkich podmiotów, które świadczą analogiczne usługi dla konsumenta – dodaje Teresa Wierzbowska. – To jest w tej chwili bardzo duże wyzwanie dla całego rynku cyfrowego, że w praktyce regulacje nie dotyczą w takim samym stopniu wszystkich graczy.

Branżowi eksperci wskazują, że stosowanie dark patterns jest częścią strategii optymalizacji konwersji i maksymalizacji zysków kosztem transparentności i uczciwości wobec konsumentów. Choć może to przynosić krótkoterminowe korzyści, np. w postaci wzrostu sprzedaży, to jednak długofalowym skutkiem jest utrata zaufania użytkowników i negatywne konsekwencje dla reputacji firmy. W kilku ostatnich latach krytyka i prawne konsekwencje w związku ze stosowaniem dark patterns dotknęły już m.in. gigantów takich jak Booking czy Vinted. Prezes UOKiK wydał do tej pory kilka decyzji nakładających kary na sprzedawców e-commerce na polskim rynku (m.in. Duka, eBilet, born2be.pl i renee.pl). W tym obszarze urząd realizuje też projekt „Wykrywanie i zwalczanie dark patterns z użyciem sztucznej inteligencji”. Ma on pomóc w przygotowaniu narzędzia, które – wykorzystując rozwiązania AI – będzie automatycznie wykrywać niedozwolone praktyki stosowane na stronach internetowych świadczących usługi e-commerce.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/konsumenci-w-sieci,p2056680853

Szybko rośnie liczba osób z ostrą infekcją układu oddechowego, w tym grypy. Szczyt zachorowań przypadnie już na drugą połowę października

0

Centrum e-Zdrowia podaje, że od początku września odnotowano blisko 1,8 mln porad ambulatoryjnych udzielonych z powodu ostrych infekcji układu oddechowego, w tym grypy. Najlepszą metodą walki z chorobą jest szczepionka – najlepiej przyjęta między wrześniem a listopadem. Wciąż jednak na taki krok decyduje się zaledwie kilka procent Polaków, tymczasem grypa jest jedną z 10 najczęstszych przyczyn zgonów u osób powyżej 65. roku życia. 

Szczepienia przeciw grypie w Polsce wpisują się w ogólne przekonanie, że grypa nie jest groźna, w związku z tym czy warto się szczepić? Wiele osób, które przeszło grypę, już zupełnie inaczej o niej myśli, bo zdaje sobie sprawę z powikłań, jakie ta choroba może wywołać. Musimy to zmienić – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr n. med. Paweł Grzesiowski, lekarz i Główny Inspektor Sanitarny.

Według informacji gromadzonych przez Centrum e–Zdrowie od początku sezonu infekcyjnego, czyli od września, odnotowano niemal 1,8 mln porad ambulatoryjnych udzielonych z powodu ostrych infekcji układu oddechowego, w tym m.in. grypy. Z tygodnia na tydzień jest ich coraz więcej – średnio o 26 proc. w skali kraju. Analizy Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Chorób Infekcyjnych wskazują, że w tym roku sezon zaczął się wcześniej niż zwykle, a szczyt zachorowań przypadnie już na połowę października. WHO ocenia, że aktywność grypy w krajach o klimacie umiarkowanym utrzymuje się jeszcze na poziomie międzyepidemicznym.

Grypa sezonowa, poza podstawowymi objawami typu kaszel, gorączka, dreszcze, bóle mięśni czy złe samopoczucie, może doprowadzić do poważnych powikłań, w tym zapalenia płuc, mięśnia sercowego czy opon mózgowych. W najgorszym wypadku choroba może się skończyć śmiercią.

Podstawową metodą profilaktyki są szczepienia, które dają największą szansę na łagodny przebieg choroby. W Polsce jednak poziom wyszczepialności jest znacznie niższy niż w krajach Europy Zachodniej, pokutuje mit, że grypa to cięższe przeziębienie.

Wiele osób młodych, zdrowych choruje podobnie do przeziębienia, czyli dwa–trzy dni gorszej formy, gorączka, bóle mięśniowe i raczej w większości przypadków choroba mija bez powikłań. Natomiast druga twarz grypy to osoby starsze, po 60. roku życia, często z chorobami towarzyszącymi. Dla tych osób grypa może być wstępem do dramatycznego pogorszenia stanu zdrowia, powodem nadkażeń bakteryjnych. Najbardziej niebezpieczne dla osób starszych jest bakteryjne zapalenie płuc, które rozwija się w konsekwencji grypy i jest najczęstszą przyczyną ostrych zgonów w sezonie jesienno-zimowym – ocenia dr n. med. Paweł Grzesiowski.

Grypa jest jedną z 10 najczęstszych przyczyn zgonów u osób powyżej 65. roku życia. WHO ocenia, że poziom wyszczepialności w szybko starzejących się społeczeństwach, a do takich zalicza się Polskę, powinien wynosić 75 proc. W Polsce w ubiegłym sezonie szczepionkę przyjęło zaś jedynie 5,5 proc. osób. W tym roku, w ciągu pierwszego miesiąca szczepień – 600 tys.

WHO szacuje, że każdego roku na grypę choruje 10 proc. dorosłej populacji i nawet 30 proc. dzieci. Tymczasem niski poziom wykonanych szczepień jest zwłaszcza w grupach najmłodszych. W przypadku szczepień przeciw grypie skuteczność u dzieci wynosi 60–90 proc., w tym redukuje częstotliwość występowania objawów grypopodobnych aż o 84 proc. Dzieci uznaje się też za główne źródło i transmiter grypy. Gdyby odsetek wyszczepialności dzieci wzrósł do 20 proc., to ryzyko wystąpienia grypy w całym społeczeństwie zmniejszyłoby się o połowę.

Szczepić przeciwko grypie powinny się dzieci już od szóstego miesiąca życia, ale również dorośli. Zaleca się szczepienia przeciwko grypie pacjentom powyżej 55. roku życia, ale także chorym na choroby przewlekłe, w tym układu sercowo-naczyniowego czy oddechowego, jak np. POChP czy astma, ale także chorym z chorobami metabolicznymi, takimi jak cukrzyca. Szczepienia skierowane są również do kobiet w ciąży, bo poprzez profilaktykę bierną zapobiegają zachorowaniu, zwłaszcza w pierwszym okresie niemowlęcym – tłumaczy  dr nauk o zdrowiu Karolina Prasek, dyrektorka Działu Rozwoju Pielęgniarstwa i Położnictwa w Medicover.

Eksperci Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Chorób Infekcyjnych wydali zalecenia na 2024 rok dotyczące koadministracji szczepionek osobom dorosłym w profilaktyce zakażeń układu oddechowego. Podawanie kilku szczepionek na jednej wizycie zwiększa szansę na terminowe zaszczepienie pacjenta przeciwko chorobom infekcyjnym. Ogólne zasady koadministracji szczepień wynikają z wspólnych dla szczepionek mechanizmów odporności. Eksperci zalecają, aby szczepionki przeciw grypie, COVID-19, pneumokokom, RSV oraz krztuścowi (szczepionka przeciw tężcowi, błonicy i krztuścowi) mogły być podawane podczas jednej wizyty, o ile istnieją odpowiednie wskazania medyczne.

Szczepienia przeciwko grypie można spokojnie łączyć z innymi szczepieniami, nawet wręcz zaleca się, aby były one łączone. Przede wszystkim można zakwalifikować i zaszczepić pacjenta przy okazji wizyty na szczepienie przeciwko grypie, np. przeciw pneumokokom, krztuścowi, jest to tak naprawdę choroba, która teraz coraz częściej występuje. Ale także mamy szczepienia przeciwko RSV czy też inne szczepienia zalecane, które można wykonać przy okazji szczepienia przeciwko grypie – przekonuje przedstawicielka Medicover.

Statystyki dotyczące liczby wykonanych szczepień może poprawić ułatwienie i skrócenie procedur. Pielęgniarki i położne mogą wystawiać recepty na wszystkie zalecane szczepionki dla osób dorosłych, w tym m. in. na szczepionkę przeciwko grypie, HPV czy też pneumokokom. Zgodnie z zapowiedziami resortu zdrowia w najbliższym sezonie zostanie zaś wprowadzona recepta farmaceutyczna na produkty immunologiczne.

–  Pielęgniarki posiadają kwalifikacje zarówno do kwalifikowania, jak i wykonywania szczepień przeciwko grypie. Poza kwalifikowaniem do szczepień przeciw grypie pielęgniarki otrzymały również uprawnienia do kwalifikacji oraz wszystkich szczepień zalecanych osób dorosłych – przypomina Karolina Prasek.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/szybko-rosnie-liczba,p556628216

Szybko rośnie liczba osób z ostrą infekcją układu oddechowego, w tym grypy. Szczyt zachorowań przypadnie już na drugą połowę października

0

Centrum e-Zdrowia podaje, że od początku września odnotowano blisko 1,8 mln porad ambulatoryjnych udzielonych z powodu ostrych infekcji układu oddechowego, w tym grypy. Najlepszą metodą walki z chorobą jest szczepionka – najlepiej przyjęta między wrześniem a listopadem. Wciąż jednak na taki krok decyduje się zaledwie kilka procent Polaków, tymczasem grypa jest jedną z 10 najczęstszych przyczyn zgonów u osób powyżej 65. roku życia. 

Szczepienia przeciw grypie w Polsce wpisują się w ogólne przekonanie, że grypa nie jest groźna, w związku z tym czy warto się szczepić? Wiele osób, które przeszło grypę, już zupełnie inaczej o niej myśli, bo zdaje sobie sprawę z powikłań, jakie ta choroba może wywołać. Musimy to zmienić – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr n. med. Paweł Grzesiowski, lekarz i Główny Inspektor Sanitarny.

Według informacji gromadzonych przez Centrum e–Zdrowie od początku sezonu infekcyjnego, czyli od września, odnotowano niemal 1,8 mln porad ambulatoryjnych udzielonych z powodu ostrych infekcji układu oddechowego, w tym m.in. grypy. Z tygodnia na tydzień jest ich coraz więcej – średnio o 26 proc. w skali kraju. Analizy Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Chorób Infekcyjnych wskazują, że w tym roku sezon zaczął się wcześniej niż zwykle, a szczyt zachorowań przypadnie już na połowę października. WHO ocenia, że aktywność grypy w krajach o klimacie umiarkowanym utrzymuje się jeszcze na poziomie międzyepidemicznym.

Grypa sezonowa, poza podstawowymi objawami typu kaszel, gorączka, dreszcze, bóle mięśni czy złe samopoczucie, może doprowadzić do poważnych powikłań, w tym zapalenia płuc, mięśnia sercowego czy opon mózgowych. W najgorszym wypadku choroba może się skończyć śmiercią.

Podstawową metodą profilaktyki są szczepienia, które dają największą szansę na łagodny przebieg choroby. W Polsce jednak poziom wyszczepialności jest znacznie niższy niż w krajach Europy Zachodniej, pokutuje mit, że grypa to cięższe przeziębienie.

Wiele osób młodych, zdrowych choruje podobnie do przeziębienia, czyli dwa–trzy dni gorszej formy, gorączka, bóle mięśniowe i raczej w większości przypadków choroba mija bez powikłań. Natomiast druga twarz grypy to osoby starsze, po 60. roku życia, często z chorobami towarzyszącymi. Dla tych osób grypa może być wstępem do dramatycznego pogorszenia stanu zdrowia, powodem nadkażeń bakteryjnych. Najbardziej niebezpieczne dla osób starszych jest bakteryjne zapalenie płuc, które rozwija się w konsekwencji grypy i jest najczęstszą przyczyną ostrych zgonów w sezonie jesienno-zimowym – ocenia dr n. med. Paweł Grzesiowski.

Grypa jest jedną z 10 najczęstszych przyczyn zgonów u osób powyżej 65. roku życia. WHO ocenia, że poziom wyszczepialności w szybko starzejących się społeczeństwach, a do takich zalicza się Polskę, powinien wynosić 75 proc. W Polsce w ubiegłym sezonie szczepionkę przyjęło zaś jedynie 5,5 proc. osób. W tym roku, w ciągu pierwszego miesiąca szczepień – 600 tys.

WHO szacuje, że każdego roku na grypę choruje 10 proc. dorosłej populacji i nawet 30 proc. dzieci. Tymczasem niski poziom wykonanych szczepień jest zwłaszcza w grupach najmłodszych. W przypadku szczepień przeciw grypie skuteczność u dzieci wynosi 60–90 proc., w tym redukuje częstotliwość występowania objawów grypopodobnych aż o 84 proc. Dzieci uznaje się też za główne źródło i transmiter grypy. Gdyby odsetek wyszczepialności dzieci wzrósł do 20 proc., to ryzyko wystąpienia grypy w całym społeczeństwie zmniejszyłoby się o połowę.

Szczepić przeciwko grypie powinny się dzieci już od szóstego miesiąca życia, ale również dorośli. Zaleca się szczepienia przeciwko grypie pacjentom powyżej 55. roku życia, ale także chorym na choroby przewlekłe, w tym układu sercowo-naczyniowego czy oddechowego, jak np. POChP czy astma, ale także chorym z chorobami metabolicznymi, takimi jak cukrzyca. Szczepienia skierowane są również do kobiet w ciąży, bo poprzez profilaktykę bierną zapobiegają zachorowaniu, zwłaszcza w pierwszym okresie niemowlęcym – tłumaczy  dr nauk o zdrowiu Karolina Prasek, dyrektorka Działu Rozwoju Pielęgniarstwa i Położnictwa w Medicover.

Eksperci Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Chorób Infekcyjnych wydali zalecenia na 2024 rok dotyczące koadministracji szczepionek osobom dorosłym w profilaktyce zakażeń układu oddechowego. Podawanie kilku szczepionek na jednej wizycie zwiększa szansę na terminowe zaszczepienie pacjenta przeciwko chorobom infekcyjnym. Ogólne zasady koadministracji szczepień wynikają z wspólnych dla szczepionek mechanizmów odporności. Eksperci zalecają, aby szczepionki przeciw grypie, COVID-19, pneumokokom, RSV oraz krztuścowi (szczepionka przeciw tężcowi, błonicy i krztuścowi) mogły być podawane podczas jednej wizyty, o ile istnieją odpowiednie wskazania medyczne.

Szczepienia przeciwko grypie można spokojnie łączyć z innymi szczepieniami, nawet wręcz zaleca się, aby były one łączone. Przede wszystkim można zakwalifikować i zaszczepić pacjenta przy okazji wizyty na szczepienie przeciwko grypie, np. przeciw pneumokokom, krztuścowi, jest to tak naprawdę choroba, która teraz coraz częściej występuje. Ale także mamy szczepienia przeciwko RSV czy też inne szczepienia zalecane, które można wykonać przy okazji szczepienia przeciwko grypie – przekonuje przedstawicielka Medicover.

Statystyki dotyczące liczby wykonanych szczepień może poprawić ułatwienie i skrócenie procedur. Pielęgniarki i położne mogą wystawiać recepty na wszystkie zalecane szczepionki dla osób dorosłych, w tym m. in. na szczepionkę przeciwko grypie, HPV czy też pneumokokom. Zgodnie z zapowiedziami resortu zdrowia w najbliższym sezonie zostanie zaś wprowadzona recepta farmaceutyczna na produkty immunologiczne.

–  Pielęgniarki posiadają kwalifikacje zarówno do kwalifikowania, jak i wykonywania szczepień przeciwko grypie. Poza kwalifikowaniem do szczepień przeciw grypie pielęgniarki otrzymały również uprawnienia do kwalifikacji oraz wszystkich szczepień zalecanych osób dorosłych – przypomina Karolina Prasek.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/szybko-rosnie-liczba,p556628216

Dobre prognozy dla rynku kredytów mieszkaniowych. Mimo braku rządowego programu wsparcia

0

Rok 2025 powinien być dobrym okresem na rynku kredytów mieszkaniowych. – Zainteresowanie nadal będzie rosło i paradoksalnie przyczyni się do tego niedawna zapowiedź ministra rozwoju i technologii, że nie będzie Kredytu 0 proc. – ocenia dr Jacek Furga, prezes Centrum Procesów Bankowych i Informacji. Jak wskazuje, pomimo braku kolejnego programu wsparcia dla kredytów mieszkaniowych 2024 rok również zakończył się dobrym wynikiem, a jakość obsługi złotowych kredytów mieszkaniowych pozostaje na bardzo wysokim poziomie.

– Rok 2024 zakończymy bardzo dobrym wynikiem. Spodziewamy się ok. 200 tys. kredytów hipotecznych udzielonych w całym roku. To jest wzrost w relacji do roku ubiegłego, ale również duży skok w relacji do roku 2022, kiedy stopy procentowe były wyjątkowo wysokie – mówi agencji Newseria Biznes dr Jacek Furga.

Według danych Biura Informacji Kredytowej w listopadzie br. segment kredytów hipotecznych nieco zwolnił: banki udzieliły zarówno o 35,7 proc. mniej kredytów mieszkaniowych w porównaniu do listopada 2023 roku, jak i o 10,5 proc. mniej w relacji do października 2024 roku. Spadek miał miejsce również w ujęciu wartościowym: o 31,9 proc. rok do roku i o 9,5 proc. w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Pomimo to kredyty mieszkaniowe w okresie od stycznia do listopada br., w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku, odnotowały wysoką dodatnią dynamikę zarówno w ujęciu liczbowym (+31,9 proc. r/r), jak i wartościowym (+45,8 proc. r/r). Analitycy BIK wskazują, że mimo braku kolejnego programu wsparcia ten segment wciąż radzi sobie całkiem dobrze, a wartość akcji kredytowej w listopadzie br. wyniosła 6,72 mld zł. W efekcie zakładana na ten rok prognoza akcji kredytowej sięgającej 81 mld zł zostanie przekroczona, ponieważ już po 11 miesiącach br. osiągnęła 80,72 mld zł.

Zainteresowanie nadal będzie rosło i paradoksalnie przyczyni się do tego niedawna wypowiedź ministra rozwoju i technologii, że nie będzie Kredytu 0 proc. – ocenia prezes Centrum Procesów Bankowych i Informacji. – Ta informacja była oczekiwana od dawna, a od kilku dni wiemy, że ten program na razie nie będzie realizowany. To może być impuls dla tych, którzy czekali na ten kredyt i wstrzymywali się z zakupem mieszkania, do podjęcia takiej decyzji w nadchodzących miesiącach. Tak więc 2025 również powinien być dobrym rokiem na rynku kredytowym.

Kredyt 0 proc. to zapowiadany od kilku miesięcy nowy program dopłat do kredytów mieszkaniowych. Według zapowiedzi Ministerstwa Rozwoju i Technologii miał zapewnić finansowe wsparcie w formie dopłat do rat kredytu m.in. na zakup mieszkania lub budowę domu jednorodzinnego. Wyższe wsparcie miało być kierowane do gospodarstw wieloosobowych, utrzymana miała być również możliwość udzielenia przez Bank Gospodarstwa Krajowego gwarancji wkładu własnego. Jednak w połowie grudnia br. minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk zadeklarował, że program nie będzie realizowany. Jak wskazał, Polska ma najwyższe w Unii Europejskiej oprocentowanie kredytów mieszkaniowych – blisko dwukrotnie wyższe niż średnia europejska – i państwo musi znaleźć rozwiązanie, które pomoże Polakom w tym zakresie. Jednocześnie zadeklarował też, że nowa propozycja mieszkaniowa rządu zostanie zaprezentowana w pierwszym kwartale tego roku.

– Informacja o tym, że obiecywany od ponad roku Kredyt 0 proc. nie dojdzie do skutku, została odebrana przez rynek raczej spokojnie i z pewną ulgą, bo najgorsza jest niepewność, czekanie na decyzje i szczegóły. A rynek potrzebuje pewności i przewidywalności. Ta informacja pozwala teraz planować swoje dalsze ruchy każdemu z potencjalnych zainteresowanych nabyciem mieszkania na własne potrzeby – mówi dr Jacek Furga.

Jak zauważa BIK, pozytywnym zjawiskiem dla rynku kredytów mieszkaniowych jest rosnąca zdolność kredytowa, będąca efektem ponad 8-proc. realnego wzrostu wynagrodzeń. Te czynniki bezpośrednio przekładają się na możliwość zaciągania kredytów mieszkaniowych na wyższą kwotę. W listopadzie br. średnia kwota takiego kredytu wyniosła rekordowe 429,2 tys. zł i była o 6 proc. wyższa niż przed rokiem. Analitycy BIK wyjaśniają, że obecnie kredyt mieszkaniowy zaciągają osoby o wyższych dochodach.

– Docelowym rozwiązaniem dla rynku mieszkaniowego byłby długoterminowy kredyt o stałej stopie. Patrząc na doświadczenia amerykańskie czy niemieckie, optymalnym rozwiązaniem byłby taki kredyt o oprocentowaniu 5 proc. na cały okres kredytowania – proponuje prezes Centrum Procesów Bankowych i Informacji. – Trzeba po prostu jasno powiedzieć, że jeżeli kogoś stać na kredyt 5 proc., to kupuje mieszkanie, a jeśli kogoś nie stać, to nie kupuje i szuka mieszkania na wynajem. Oczywiście dzisiaj mieszkań na wynajem jest w Polsce za mało i trzeba też szukać instrumentów, które zwiększyłyby tę liczbę. Tutaj z kolei kłania się ustawa o REIT-ach, która jest dyskutowana już po raz kolejny.

REIT-y, czyli fundusze inwestujące kapitał w nieruchomości, które przynoszą stały dochód z ich wynajmu, działają już w kilkudziesięciu krajach; są bardzo popularnym instrumentem m.in. w Stanach Zjednoczonych. Analitycy oceniają, że takie instrumenty mogą być atrakcyjnym narzędziem umożliwiającym inwestorom prywatnym zainwestowanie swoich oszczędności i budowanie kapitału np. na przyszłą emeryturę. Według niedawnego raportu JLL i Banku Pekao polscy inwestorzy indywidualni mogliby zainwestować w krajowe REIT-y około 11,5 mld zł.

– Polacy mają dosyć gotówki i są w stanie zainwestować w nieruchomości, ale nie wtedy, kiedy się ich straszy, że „jeśli masz drugie czy trzecie mieszkanie, to dowalimy ci jeszcze podatek, bo jak już się tak wzbogaciłeś, to musisz jeszcze raz zapłacić” – mówi dr Jacek Furga. – W praktyce jeśli ktoś ma taką możliwość, to zamiast kupować kolejny, luksusowy samochód czy jechać na wakacje na Malediwy, lepiej niech kupi trzecie czy czwarte mieszkanie i wprowadzi na rynek najmu. To jest interes państwa i to jest interes nas wszystkich, żeby tych mieszkań było jak najwięcej, bo dzięki temu będziemy płacić za wynajem mniej.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/dobre-prognozy-dla-rynku,p134204604

Rekordowy przelew dla Polski z KPO. Część pieniędzy trafi na termomodernizację domów i mieszkań

0

Przed świętami Bożego Narodzenia do Polski wpłynął największy jak dotąd przelew unijnych pieniędzy – nieco ponad 40 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy. Zgodnie z celami UE ponad 44 proc. tych środków zostanie przeznaczona na transformację energetyczną, w tym m.in. termomodernizację domów i mieszkań czy wymianę źródeł ciepła.  Od początku tego roku na ten cel trafiło 3,75 mld zł z KPO, które sfinansowały program Czyste Powietrze.

– Transformacja energetyczna to jeden z naszych priorytetów. Blisko 60 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy i 76 mld euro z polityki spójności to są kwoty, które będą dostępne dla Polski, dla przedsiębiorców, jak również dla mieszkańców dotkniętych problemem mieszkaniowym – mówi agencji Newseria dr Konrad Wojnarowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.

W połowie września br. Polska złożyła do Komisji Europejskiej drugi i trzeci wniosek o płatność z KPO. Zgodnie z zapowiedziami minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz środki z obu wniosków – 9,4 mld euro, czyli nieco ponad 40 mld zł – wpłynęły 17 grudnia br. To największy przelew unijnych pieniędzy, jaki kiedykolwiek jednorazowo trafił do Polski. Środki z otrzymanej właśnie transzy zostaną w dużej mierze przeznaczone na transformację energetyczną, w tym m.in. inwestycje w polskie farmy wiatrowe na Bałtyku oraz modernizację sieci energetycznych.

Jeszcze przed końcem tego roku Polska planuje też skierować do KE czwarty i piąty wniosek o płatność z KPO. Łącznie w ramach Krajowego Planu Odbudowy otrzyma 59,8 mld euro, czyli blisko 270 mld zł (z czego 108,6 mld zł w postaci dotacji i 148,5 mld zł w formie preferencyjnych pożyczek). Zgodnie z celami UE na transformację energetyczną ma zostać przeznaczona znacząca część tego budżetu. Według zapowiedzi resortu klimatu i środowiska będzie to ponad 100 mld zł. Oprócz finansowania nowych, krajowych źródeł OZE, modernizacji sieci elektroenergetycznych czy magazynów energii część pieniędzy zostanie też skierowana na termomodernizację i podnoszenie efektywności energetycznej domów i mieszkań.

– To jest na dziś 150 mln euro, ale przy kolejnej rewizji będziemy chcieli wzmacniać ten komponent i pokazywać, że budownictwo mieszkaniowe to nie tylko problem Polski, ale też wyzwanie strategiczne całej Unii Europejskiej – mówi dr Konrad Wojnarowski.

Raport „Luka czynszowa w Polsce w latach 2010–2022”, przygotowany przez Politykę Insight i PFR Nieruchomości, wskazuje, że w Polsce ok. 35 proc. gospodarstw domowych znajduje się w luce czynszowej, co oznacza, że ich dochody są zbyt niskie, by kupić własne mieszkanie lub je wynająć na zasadach rynkowych, i za wysokie, by liczyć na mieszkanie od państwa czy gminy. Z kolei raport „Barometr zdrowych domów” pokazuje, że w Polsce ok. 70 proc. budynków wciąż jest nieefektywnych energetycznie, z czego ok. 15 proc. ma najgorszy standard, a ok. 1,5 mln gospodarstw domowych jest dotkniętych ubóstwem energetycznym. Eksperci podkreślają, że w tym kontekście kompleksowa termomodernizacja jest konieczna nie tylko ze względów środowiskowych, ale również społecznych i gospodarczych.

Problemem jest jednak fakt, że czas na wydatkowanie środków z KPO upływa już w 2026 roku. Rząd chce jednak negocjować z Komisją Europejską wydłużenie tego terminu.

– Nasza prezydencja w Radzie Unii Europejskiej to jest moment, kiedy będziemy rozmawiać nie tylko o przyszłej polityce spójności, czyli okresie 2027–2034, ale też o kwestiach technicznych związanych z Krajowym Planem Odbudowy. Część dotacyjną będziemy musieli wykorzystać do połowy 2026 roku, ale dziś wiemy już, że część pożyczkowa będzie mogła być wydatkowana dłużej. Przed nami dobre rozmowy i będziemy robili wszystko, żeby beneficjenci mogli skorzystać ze wszystkich środków europejskich – zapowiada wiceminister funduszy i polityki regionalnej.

Pomimo dwuletniego opóźnienia w uruchamianiu środków z KPO w 2024 roku inwestycje z tego programu znacząco przyspieszyły. Do 17 grudnia br. uruchomiono nabory na ponad 93,4 proc. dostępnych funduszy (93,9 proc. w części grantowej i 93 proc. w pożyczkowej). Dotyczą one 50 inwestycji. Zawarto ponad 630 tys. umów na ponad 41,8 mld zł, co stanowi 15,9 proc. środków z KPO. Od początku tego roku największe wypłaty z programu zostały przeznaczone m.in. właśnie na remonty oraz ocieplanie oraz nowe źródła ciepła domów i mieszkań (program Czyste Powietrze) – blisko 3,75 mld zł.

– Trzeba też wziąć pod uwagę inne instrumenty, jak chociażby Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji, będący odpowiedzią na wyzwania i koszty, które muszą być poniesione przez państwo. Zainwestowanie tych środków w najbliższych latach spowoduje, że będziemy nie tylko bezpieczni i odporni energetycznie, ale przede wszystkim gospodarstwa domowe będą mogły w kolejnych latach płacić niższe rachunki za prąd – mówi dr Konrad Wojnarowski. – Nie zakładamy scenariusza, żeby to obywatele bezpośrednio ponosili koszty transformacji, będziemy robić wszystko, żeby pokazać, jak ważny w Polsce, ale też w całej Europie Środkowo-Wschodniej jest problem energetyczny, gdzie przez agresję rosyjską na Ukrainę musieliśmy się mierzyć z wieloma wyzwaniami. I w najbliższych latach będziemy chcieli inwestować w bezpieczeństwo energetyczne jak najwięcej środków nie tylko krajowych, ale również europejskich.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/rekordowy-przelew-dla,p445711640

Nowe obowiązki dla e-sklepów. Wchodzi w życie rozporządzenie o bezpieczeństwie produktów

0

13 grudnia br. w życie wchodzą zapisy unijnego rozporządzenia w sprawie bezpieczeństwa produktów. Wprowadza ono szereg obowiązków dla producentów, ale też importerów czy sprzedawców dotyczących m.in. informowania o właściwościach oferowanych produktów czy reagowania na ewentualne wypadki z ich udziałem. Nowy akt prawny dostosowuje przepisy do nowych wyzwań związanych m.in. z rosnącą sprzedażą online.

Rozporządzenie GPRS, czyli General Product Safety Regulation, zastąpi dotychczasowe dwie dyrektywy dotyczące ogólnego bezpieczeństwa produktów oraz bezpieczeństwa produktów imitujących żywność (np. zabawek czy ozdób). Celem tych zmian było dostosowanie przepisów do rozwoju nowych technologii i rosnącej sprzedaży online, a także zapewnienie sprawniejszego wycofywania niebezpiecznych produktów z rynku. Rozporządzenie ma usprawniać działanie organów nadzoru rynku wobec produktów niebezpiecznych znajdujących się na rynku unijnym lub napływających spoza UE, bez względu na sposób ich udostępnienia (stacjonarnie lub online).

– Dla branży e-commerce wejście w życie GPSR oznacza kolejną na przestrzeni ostatnich kilku lat bardzo dużą zmianę w zakresie tego, o czym sprzedawcy muszą informować klientów i jak będą odpowiadać wobec nich za podawane informacje i za produkty wprowadzane na rynek – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Grzegorz Miś, Powiatowy Rzecznik Konsumentów we Wrocławiu.

Eksperci zwracają uwagę na kilka poziomów odpowiedzialności. Inne obowiązki będą dotyczyć producentów, inne importerów, dystrybutorów czy sprzedawców.

 Ten, kto będzie prezentował towary konsumentowi, będzie musiał poinformować o tym, kto jest producentem, kto odpowiada za bezpieczeństwo produktów, czy ma swojego przedstawiciela na terenie Unii Europejskiej, a jeżeli nie ma, to nie może wejść na nasz rynek. Będzie musiał też poinformować o podstawowych zasadach bezpieczeństwa albo o tym, jakie sytuacje związane z tym produktem mogą być niebezpieczne dla konsumentów i jakie zagrożenia może on nieść. Dotyczy to nawet tak prozaicznych rzeczy, jak na przykład chemii znajdującej się w środkach czystości – wyjaśnia Grzegorz Miś.

Rozporządzenie wprowadza pojęcie tzw. osoby odpowiedzialnej, która ma siedzibę na terenie Unii Europejskiej, i wymóg, by dla każdego produktu wprowadzanego na rynek UE istniał taki podmiot. W przeciwnym wypadku dany produkt objęty GPSR nie będzie mógł być wprowadzany do obrotu. W przypadku gdy producent nie ma miejsca zamieszkania lub siedziby w Unii, zgłoszenia związanego z wypadkiem z udziałem produktu dokonuje właśnie osoba odpowiedzialna.

Rozporządzenie GPSR wskazuje nowe aspekty, które muszą być poddawane ocenie pod kątem bezpieczeństwa. Oprócz właściwości fizycznych, mechanicznych, chemicznych analiza ta może obejmować np. ryzyka dla zdrowia psychicznego (np. gier wideo dla dzieci) czy ryzyka związane z nowymi technologiami.

Ustawodawca zawarł w rozporządzeniu katalog produktów, które są wyłączone z tej regulacji. Wśród nich są środki ochrony roślin, produkty spożywcze, leki, pasze, żywe rośliny i zwierzęta, a także antyki. Zdecydowana większość produktów, zwłaszcza tych najczęściej kupowanych online, jak ubrania, kosmetyki czy elektronika, będzie podlegała pod nowe przepisy. To oznacza, że prawie wszyscy przedsiębiorcy działający w e-commerce będą musieli się dostosować do nowych zasad. 

Tutaj mamy obowiązki zarówno dla sprzedawców indywidualnych, którzy muszą informować konsumentów o tym, co kupują, w jaki sposób ten produkt jest niebezpieczny, ale też mamy obowiązki nałożone na największych przedsiębiorców, platformy typu marketplace, które będą musiały wprowadzać rozwiązania tzw. Safety Gate – dodaje Powiatowy Rzecznik Konsumentów we Wrocławiu. – Będą musiały tam monitorować, czy niebezpieczny produkt wchodzi do obrotu, będą musiały wprowadzać tam informację o takim produkcie, współpracować z regulatorami rynku. Safety Gate to jest taka jednostka, która będzie się zajmowała zbieraniem informacji o produkcjach niebezpiecznych, wyłapywania ich, zanim trafią na rynek, sprawdzaniem, czy produkty wchodzące na nasz rynek spełniają wymogi bezpieczeństwa i wymogi informacyjne, czy jest przedstawiciel na terenie Unii Europejskiej, który jako ten końcowy podmiot będzie odpowiedzialny wobec konsumenta za ewentualne powstałe szkody.

Rozporządzenie nakłada na platformy obowiązek współpracy z regulatorami rynku, którzy kontrolują produkty i wskazują określone zagrożenia dla konsumentów. Jeśli dojdzie do wypadku lub innego zagrożenia, które zgłosi konsument, sprzedawca będzie miał trzy dni od dnia zgłoszenia na wprowadzenie stosownych informacji do Safety Gate, poinformowanie regulatorów i innych konsumentów. 

– Kolejny bardzo ważny obowiązek dla e-commerce to ściąganie z rynku tych produktów, które się okażą niebezpieczne, odzyskiwanie ich, a następnie wypłacanie odszkodowania bądź inne sposoby zadośćuczynienia konsumentom – wyjaśnia ekspert.

W przypadku, gdy producent, importer lub dystrybutor stwierdzi lub przypuszcza, że produkt może być niebezpieczny, musi podjąć odpowiednie środki zaradcze, w tym wycofanie produktu z obrotu albo jego odzyskanie od konsumentów. Przepisy wymagają, by zawiadomienie o odzyskaniu produktów było dostępne w językach łatwo zrozumiałych dla konsumentów w państwach oraz zawierało konkrety dotyczące np. ewentualnych zagrożeń czy środków ochrony prawnej. Konsument musi mieć do wyboru co najmniej dwa takie środki, m.in. naprawę odzyskanego produktu, zastąpienie go bezpiecznym produktem tego samego typu oraz o co najmniej takiej samej wartości i jakości lub zwrot wartości odzyskanego produktu pod warunkiem, że kwota zwrotu będzie co najmniej równa cenie zapłaconej przez konsumenta.

Jak podkreśla ekspert, dzięki wprowadzonym regulacjom konsumenci będą mogli czuć się pewniej przy zakupach internetowych, ale to nie oznacza, że mogą zmniejszyć swoją ostrożność.

– Konsumenci absolutnie nie mogą ufać, że wszystko, co znajdą w internecie, będzie spełniało te wymagania. Muszą zwracać baczną uwagę na to, co i od kogo kupują i czy przypadkiem nie dokonują samodzielnie importu pod przykrywką zwykłych zakupów internetowych – mówi Grzegorz Miś.

GDPR od 13 grudnia br. będzie obowiązywać w państwach członkowskich bezpośrednio, ale potrzebne są jeszcze krajowe regulacje dotyczące m.in. sankcji. W Polsce prace nad odpowiednią ustawą są w toku. W projekcie nowelizacji przepisów o ogólnym bezpieczeństwie produktów wskazano, że organami nadzoru rynku będą tak jak dotychczas Prezes UOKiK oraz wojewódzcy inspektorzy Inspekcji Handlowej, ale poszerzone zostaną ich kompetencje.

O nowych obowiązkach dla e-commerce i ochronie e-konsumentów eksperci rozmawiali podczas konferencji „Konsument w świecie nowych cyfrowych możliwości”, jaka odbyła się z inicjatywy Konfederacji Lewiatan.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/nowe-obowiazki-dla,p944859281

R. Metsola: Polska ma bardzo dobrą pozycję do bycia liderem UE na następne pół roku. Bezpieczeństwo w centrum uwagi prezydencji

0

Program i priorytety polskiej prezydencji w Radzie UE, rozpoczynającej się 1 stycznia 2025 roku, były głównymi tematami spotkań przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsoli oraz liderów grup politycznych w PE z polskim premierem i marszałkami Sejmu i Senatu. Najważniejsza na agendzie w nadchodzącym półroczu będzie kwestia bezpieczeństwa – nie tylko militarnego, lecz także gospodarczego, energetycznego, zdrowotnego czy żywnościowego.

– Ten wyborczy rok przyniósł nam nową rzeczywistość. Pokazał nam jednak także, że konstruktywne, proeuropejskie centrum zarówno w Parlamencie Europejskim, jak i tym parlamencie pozostaje silne. Wybory pokazały także, że ludzie oczekują konkretnych i widocznych rezultatów: obniżenia kosztów życia i cen energii. Musimy więc realizować ideę Jerzego Buzka, byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, czyli Unię Energetyczną opartą na solidarności. Musimy także pobudzić unijną konkurencyjność i zapewnić bezpieczeństwo i obronę – powiedziała podczas spotkania w Sejmie Roberta Metsola. – Nadszedł czas, aby zabrać się do pracy. Aby zapewnić odpowiedź na pilne potrzeby naszych obywateli i przedsiębiorstw: radzenie sobie z rosnącymi kosztami życia i wzmocnienie naszej bazy przemysłowej, aby uczynić Europę bardziej konkurencyjną, niezależną i bezpieczną. Polska jest na najlepszej pozycji, aby przewodzić naszej Unii i znaleźć wspólne podejście podczas tej prezydencji w tym krytycznym momencie.

Od stycznia do czerwca 2025 roku Polska będzie pełnić rotacyjną prezydencję w Radzie UE, kierując jej pracami na wszystkich szczeblach i zapewniając ciągłość działań Unii. Na program polskiej prezydencji wpłyną przede wszystkim geopolityczne wyzwania, które stoją przed Europą – to przede wszystkim trwająca za wschodnią granicą UE wojna w Ukrainie, nielegalne migracje oraz ataki hybrydowe. Biorąc pod uwagę niestabilną sytuację także w innych regionach świata, na Bliskim Wschodzie, Gruzji czy Korei Południowej, a także zmianę władzy w Waszyngtonie, podkreślano potrzebę ścisłej współpracy europejskich graczy – zarówno państw członkowskich, jak i instytucji unijnych – na rzecz wspólnego bezpieczeństwa.

To jest ten moment, w którym naszym zadaniem jest doprowadzić do tego, żeby Europa zrestartowała się i stała najważniejszym graczem w tej części świata, żeby nikt nie miał wątpliwości co do naszego potencjału, możliwości rozwoju, zapewnienia bezpieczeństwa i możliwości rozwoju naszym gospodarkom i społeczeństwom – powiedział podczas konferencji Szymon Hołownia, marszałek Sejmu.

Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo militarne. Jak podkreśliła Roberta Metsola, w następnym półroczu będą się toczyły rozmowy na temat zwiększenia możliwości obronnych Europy, wzmocnienia współpracy transatlantyckiej czy polityki wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej. Istotna jest także kwestia obrony i kontroli granic europejskich.

W tych bardzo niepokojących czasach ważne jest postawienie na obronność, włączanie obywateli w proces podejmowania decyzji. Polski parlament udowodnił, że jest to możliwe do zrobienia, tutaj bije serce polskiej demokracji – powiedziała Roberta Metsola. – Jeśli czegokolwiek mogliśmy się nauczyć przez ostatnie lata, to tego, że demokracja nie jest nam dana na zawsze. Musimy walczyć o nasze wartości, naszą wolność i rządy prawa. To jest coś, co jednoczy Parlament Europejski, którego jestem przewodniczącą, oraz polski Sejm i Senat. To o te wartości walczą nasi przyjaciele w Ukrainie. Niedawno minęło tysiąc dni od momentu bezprawnego i niesprowokowanego ataku Rosji na Ukrainę. Przy tej okazji wezwałam wszystkie parlamenty świata demokratycznego do wspierania Ukrainy tak długo, jak będzie potrzeba.

– Hasło bezpieczeństwa jest tutaj odmieniane przez wszystkie przypadki, bo zdajemy sobie sprawę, że bezpieczeństwo w każdym obszarze naszego życia jest najważniejsze. Ale musimy do tego słowa dodać także solidarność, bo myśląc o bezpieczeństwie i o rozwoju Europy, musimy pamiętać o Ukrainie, o Gruzji, o Mołdawii, musimy pamiętać także o Białorusi – to jest nasza odpowiedzialność. Nie będziemy mogli powiedzieć, że Europa jest w pełni zjednoczona, jeżeli te kraje nie odzyskają możliwości uczestniczenia w pełni demokratycznej organizacji w demokratycznych państwach – mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, marszałek Senatu.

Wśród priorytetów polskiej prezydencji, a także Danii i Cypru – kolejnych państw, które obejmą tę funkcję po Polsce – będą jednak także inne aspekty szeroko rozumianego bezpieczeństwa, np. gospodarczego, które obejmuje przywracanie konkurencyjności Wspólnocie Europejskiej, a także energetycznego, żywnościowego czy zdrowotnego.

Roberta Metsola podczas spotkań w Warszawie zapewniła, że Parlament Europejski jest gotowy na ścisłą współpracę z Radą UE pod przewodnictwem Polski. Nasza prezydencja nakłada się na start nowej Komisji Europejskiej, co oznacza, że Polska może mieć duży wpływ na przygotowanie dla niej programu.

– To, co się wydarzy później w Polsce, ma kluczowe znaczenie dla europejskiego przywództwa. Silna Polska oznacza, że silna Europa jest realna – powiedziała przewodnicząca PE podczas swojego przemówienia w Warszawie.

– Mam nadzieję, że z naszej prezydencji, za którą czujemy się bardzo odpowiedzialni, wynikną nie tylko dyskusje, ale też rozwiązania, które będą możliwe do przyjęcia w Europie – podkreśliła Małgorzata Kidawa Błońska.

– Widzimy tę falę kryzysu przywództwa, która idzie dzisiaj przez Unię Europejską, my chcemy w niej być stabilnym, stałym partnerem. Będziemy mieli w tym czasie mnóstwo wspólnych wyzwań przed sobą i musimy dzisiaj sprawić, że bezpieczeństwu zawsze będzie towarzyszyło myślenie o rozwoju. My nie możemy zostać w tyle za Chinami, za Stanami Zjednoczonymi, z którymi chcemy współpracować, i za całą resztą świata, musimy być znowu silnikiem napędzającym ten świat – dodał Szymon Hołownia. – Jeżeli Unia Europejska ma się rozwijać, to ona nie może zastępować państw narodowych, ona musi pomagać państwom narodowym w wydobywaniu tego, co w nich i co w ich wspólnej pracy najlepsze.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/r-metsola-polska-ma,p926435402

Sztuczna inteligencja rewolucjonizuje marketing. Narzędzia AI dają drugie życie tradycyjnym formom reklamy

0

Z badań GroupM wynika, że już w najbliższym czasie połowa inwestycji w media będzie oparta na decyzjach wspomaganych przez sztuczną inteligencję, a do 2028 roku będą to już dwie na trzy transakcje. Prawie 9 na 10 przedstawicieli branży wskazuje AI jako technologię, która będzie mieć w najbliższym czasie największy wpływ na marketing. Debata o potencjale tej technologii rozgrzewa branżę, a możliwości jej wykorzystania wciąż przybywa – od planowania i optymalizowania kampanii reklamowych, przez influencer marketing, po media postrzegane jako tradycyjne, które dzięki innowacjom zyskują „drugie życie”.

Według „Gitnux Report 2024” 84 proc. firm z branży marketingowej już wdraża lub rozszerza wykorzystanie AI. Co więcej, 61 proc. marketerów uważa ją za kluczowy element strategii wykorzystania danych, a 72 proc. dostrzega w niej potencjał przewagi konkurencyjnej.

– AI w komunikacji marketingowej oznacza podnoszenie jakości i przeniesienie akcentów na czynności strategiczne, kreatywne – mówi agencji Newseria Biznes Izabela Albrychiewicz, CEO GroupM Polska i CEE.

Jak wskazuje, AI już powoli staje się codziennością w branży marketingu, wspierając pracę agencji. Jest wykorzystywana m.in. do generowania treści tekstowych i graficznych, coraz śmielsze są też eksperymenty z AI Video. Sztuczna inteligencja pomaga też w procesach planowania i zakupu mediów, w prowadzeniu badań konsumenckich oraz umożliwia wzrost wydajności i jakości pracy, uwalniając czas i zasoby na działania strategiczne i kreatywne.

 Najlepsze efekty i możliwość uwolnienia większej kreatywności możemy uzyskać dzięki połączeniu sztucznej inteligencji z człowiekiem – podkreśla Izabela Albrychiewicz.

W GroupM konkretnym przykładem wykorzystania sztucznej inteligencji jest autorska platforma WPP Open, która umożliwia pracownikom interakcje z dużymi modelami językowymi czy dyfuzyjnymi. To narzędzie usprawnia codzienną pracę, umożliwiając m.in. edycję tekstów, tłumaczeń, generowania obrazów i udźwiękawiania materiałów tekstowych, ale też wspiera w procesie kreatywnym i strategicznym, w researchu oraz tworzeniu i edycji treści marketingowych.

– Bardzo dużo inwestujemy w ten obszar, a platforma WPP Open jest globalna i działa na całym świecie. Dzięki niej możemy m.in. zautomatyzować powtarzalne taski i pozbyć się nudnej pracy raportowej, a w zamian zająć się doradztwem strategicznym i pracą kreatywną, zapewniając ludziom większe możliwości rozwoju. To przekłada się też na lepsze efekty biznesowe. To połączenie sztucznej inteligencji z człowiekiem daje niesamowite możliwości dla obszaru marketingowo-reklamowego. To jest przyszłość – mówi Izabela Albrychiewicz.

Eksperci prognozują, że wykorzystywanie narzędzi AI w kampaniach reklamowych będzie coraz bardziej powszechne, ponieważ pozwalają one na bardziej precyzyjne targetowanie i personalizację reklam. To z kolei zwiększa efektywność kampanii i pozwala na lepsze wykorzystanie budżetów reklamowych. Przykładem jest tu m.in. niedawna kampania zrealizowana dla Banków Spółdzielczych BPS, gdzie narzędzia AI zostały wykorzystane do stworzenia ponad 500 spotów. Potencjalny klient – w zależności od tego, w pobliżu jakiej placówki mieszkał – mógł zobaczyć w telewizorze ściśle odnoszącą się do tej lokalizacji reklamę lokalnego banku.

Podobny trend, oparty na wykorzystaniu narzędzi analitycznych, widać też w influencer marketingu, gdzie AI pozwala m.in. zbadać odbiór danego influencera w różnych grupach odbiorców i precyzyjnie zaplanować kampanię z jego udziałem.

– Według danych przytaczanych przez IAB rynek influencer marketingu w ubiegłym roku był wart globalnie 21 mld dol. i estymuje się, że w tym roku będą to już 24 mld dol., a w 2029 roku – 56 mld dol. Już w tej chwili jest on wart więcej niż globalne wydatki na reklamę radiową, a ciągle jeszcze ma potencjał wzrostu. To rynek z każdym rokiem coraz ważniejszy dla marek i reklamodawców. Natomiast tym, co się zmienia, jest fakt, że coraz częściej decyzje podejmowane są nie na bazie intuicji, ale na bazie danych, pomiarów. Jesteśmy w tej chwili w stanie opomiarować influencerów i planować, optymalizować kampanie nawet w modelach efektywnościowych – mówi Paweł Gala, CEO Wavemaker Polska.

Jak wskazuje, nie byłoby to możliwe, gdyby nie kolejne innowacje, takie jak narzędzie IPI (Influence Power Index), które pozwala wybrać ambasadora najlepiej odpowiadającego potrzebom danej marki. Właśnie to rozwiązanie wsparło w tym roku zaangażowanie Igi Świątek do roli ambasadorki marki Lancôme czy Michała Szpaka do reklamy Pantene.

– Wykorzystanie sztucznej inteligencji w influencer marketingu pozwala m.in. na automatyczne sczytywanie profili, sprawdzanie ich autentyczności, monitorowanie sentymentu i kontrolowanie brand safety. To jest rzeczywiście mocno rozwijający się rynek – mówi Paweł Gala.

Jak wskazuje CEO Mindshare Polska Adrian Kawecki, pod wpływem innowacji dynamicznie zmieniają się też tradycyjne segmenty rynku reklamowego, jak telewizja i outdoor, które dzięki rozwojowi technologii zyskują „drugie życie”.

– Jednym z przykładów jest tu powstanie nowej usługi reklamowej, która nazywa się Advanced TV. Chodzi o to, żeby móc serwować reklamę na odbiorniki telewizyjne, które są podłączone do internetu, bez konieczności puszczania tej reklamy w normalnej, linearnej telewizji – mówi Adrian Kawecki. – W outdoorze rewolucją było z kolei powstanie Digital Out-of-Home (DOOH), czyli zastąpienie standardowego, papierowego obrazu, który możemy spotkać na ulicach, reklamami w formacie digitalowym na ekranach. Nowością w tym formacie w tym roku – i z pewnością przebojem w przyszłym – jest natomiast mierzalność. Dzięki niej będziemy w stanie stwierdzić, ile osób spośród naszych potencjalnych konsumentów miało styczność zarówno z reklamą telewizyjną, jak i z outdoorową, w formacie digitalowym. Mediowcom daje to możliwość pełnej policzalności i doradzenia klientowi, co się bardziej opłaca: czy pójść w tę digitalową reklamę outdoorową, czy jednak zostać przy reklamie telewizyjnej.

Testy mające na celu pomiar tego, jak DOOH dobudowuje zasięg do TV i digitalu, zostały – po raz pierwszy w Polsce – przeprowadzone w tym roku, w zrealizowanej na przełomie września i października kampanii marki Dove.

– Prognozy dla Advanced TV i dla Digital Out-of-Home zakładają duże wzrosty, odzwierciedlone nie tylko w popularności tych dwóch kanałów reklamowych, ale przede wszystkim we wzroście inwestycji klientów, jeśli chodzi o budżety reklamowe. Już w tym roku dla samego Advanced TV zauważyliśmy wzrost tych budżetów reklamowych na poziomie 300 proc. i podejrzewamy, że ten sam trend będzie dotyczyć też Digital Out-of-Home – mówi  CEO Mindshare Polska.

Jak zauważa Joanna Okła, CEO EssenceMediacom Polska, choć debata o potencjale sztucznej inteligencji w marketingu rozgrzewa branżę, to wdrażane przez nią innowacje nie ograniczają się tylko do AI. Dużą popularność zdobywa szeroko rozumiany martech, na który składają się nie tylko marketing i technologia, ale również zarządzanie danymi, systemami i kompetencjami ludzi.

– Martech rośnie bardzo szybko i predykcje pokazują, że w ciągu kolejnych pięciu lat zyska aż dwukrotnie. W Polsce w ostatnich dwóch latach martech koncentrował się głównie na wykorzystaniu generatywnej AI i głównie po to, żeby zwiększać produktywność naszych działań. Myślę, że w 2025 roku nadejdzie zdecydowanie większy fokus na to, żeby używać głębokiego uczenia maszynowego, aby robić bardziej skomplikowane projekty martechowe – mówi Joanna Okła. – My koncentrujemy się na tym, żeby robić innowacje nie dla samej innowacji, ale po to, żeby one budowały biznes naszych klientów. Dlatego generujemy produkty, formaty, a czasami nawet touchpointy mediowe, które mają służyć temu, żeby kontakty z konsumentami były bardziej relewantne, lepiej spersonalizowane i dawały po prostu lepszy user experience. Mamy naszego mSparka – czyli akcelerator, który został wykorzystany już w 3 tys. kampanii dla naszych klientów – i przez ten pryzmat oceniamy, na ile nasza działalność start-upowa przynosi efekty.

mSpark jest należącą do GroupM platformą innowacji technologicznych z obszaru martech. Jej częścią jest program akceleracyjny, który zapewnia wsparcie merytoryczne, finansowe i sprzedażowe najlepszych projektów z zakresu szeroko rozumianego marketingu i nowych technologii, które wykazują potencjał biznesowy. W tym roku na polskim rynku zadebiutowała również wyspecjalizowana w technologiach firma Choreograph, która konsoliduje wiedzę i doświadczenie w zakresie danych, analityki, doradztwa technologicznego i technologii całej sieci GroupM.

– Choreograph debiutuje w Polsce, ale na świecie ma już trzy lata doświadczeń. Klienci GroupM korzystający z tych usług poprawiają skuteczność swoich działań marketingowych średnio o prawie 30 proc. w okresie 12–24 miesięcy – mówi CEO EssenceMediacom Polska.

 Klienci podchodzą do takich innowacji bardzo pozytywnie. Zwłaszcza na poziomie deklaratywnym bardzo chcieliby je widzieć w w komunikacji swoich marek, być na bieżąco z najświeższymi trendami, mieć dostęp do najlepszych case studies ze świata. Natomiast na poziomie wdrożenia sytuacja wygląda niekiedy nieco inaczej, klienci mają pewne obawy związane z pomiarem ich efektywności. Z drugiej strony mogą być też ograniczeni globalnymi czy regionalnymi playbookami, które wymuszają na nich wykorzystanie konkretnych mediów, i wtedy ta innowacja pozostaje tylko w sferze życzeń. Natomiast są też tacy, którzy mają wykorzystanie rozwiązań innowacyjnych w komunikacji bardzo wysoko w swojej agendzie, traktują to priorytetowo, czasami mają nawet określoną część swojego budżetu na testowanie nowych rozwiązań. Wtedy te innowacje mają szansę w pełni rozkwitnąć – mówi Paweł Gala.

Jak podkreśla Izabela Albrychiewicz, inwestycje w sztuczną inteligencję i szeroko pojęte innowacje mają duże znaczenie dla rozwoju całej polskiej gospodarki. To może być odpowiedź na wyczerpujące się dotychczasowe przewagi konkurencyjne naszego kraju, czyli m.in. tanią siłę roboczą czy niskie ceny. Jak wynika z tegorocznego raportu „Wired for AI”, opracowanego przez firmę doradczą EY i Liberty Global, zastosowanie sztucznej inteligencji w polskiej gospodarce może przynieść korzyści odpowiadające pracy aż 4,9 mln pracowników i wygenerować dodatkową wartość produkcyjną na poziomie 90 mld dol. rocznie.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/sztuczna-inteligencja,p1036290685

W przyszłym roku spodziewana jest fala inwestycji ze środków UE. Prawo zamówień publicznych wymaga pewnych korekt

0

W 2025 roku spodziewany jest w Polsce początek boomu inwestycyjnego, związanego głównie z większym niż dotychczas napływem funduszy z KPO i regularnych środków unijnych. Skorzysta na tym przede wszystkim budownictwo, ale pewne obawy budzi przewidywana kumulacja inwestycji, również w kontekście systemu zamówień publicznych. – O ile prawo zamówień publicznych może wymagać pewnych punktowych korekt, o tyle chyba nie ma potrzeby jego gruntownego przemeblowania – ocenia Mariusz Haładyj, prezes Prokuratorii Generalnej RP. Jak wskazuje, niektóre elementy zamówień publicznych wymagają raczej wypracowania praktycznych rozwiązań niż zmian legislacyjnych.

W Polsce w przygotowaniu są duże projekty infrastrukturalne związane z budową CPK, kolei dużych prędkości czy elektrowni jądrowej. Z drugiej strony oczekuje się, że w 2025 roku nastąpi największy napływ unijnych funduszy, które mają pobudzić krajową gospodarkę i spowodować boom inwestycyjny, na co liczą zwłaszcza firmy z branży budowlanej. Jak wskazali ekonomiści banku PKO BP w komentarzu do sierpniowych danych GUS, po stronie wykonawczej to właśnie ten sektor skorzysta na tym najmocniej.

– Jeśli chodzi o nadchodzące zwiększone wydatki inwestycyjne, związane m.in. z KPO, to wyzwaniem po stronie zamawiających będzie pewna synchronizacja tych wydatków, żeby zapewnić przewidywalność, nie doprowadzać do górek inwestycyjnych, bo w ten sposób siłą rzeczy sami sobie zmniejszamy konkurencję, a z drugiej strony potem wpadamy w puste okresy. Dlatego tu warto byłoby popracować nad dobrym rozłożeniem tych planów inwestycyjnych – mówi agencji Newseria Biznes Mariusz Haładyj. – Wykonawców zachęcałbym z kolei do tego, żeby aktywnie uczestniczyli w postępowaniach, tworzeniu kontraktów, żeby zgłaszali pytania do SWZ-ów, specyfikacji warunków zamówienia, do projektów umów, bo później to oni te umowy realizują. Po ich podpisaniu będą już w trudniejszej, dużo mniej elastycznej sytuacji, a przed zawarciem umowy można jeszcze wyklarować wszelkie wątpliwości.

Po trzech latach naznaczonych brakiem kontraktów i pogarszającą się sytuacją finansową mogą się pojawić problemy z kumulacją nowych zamówień i zrealizowaniem ich wszystkich w założonym terminie. Zwłaszcza że w przypadku KPO czas na wydatkowanie większości środków upływa w 2026 roku. Obawy wciąż budzi też niesprzyjające – zdaniem części przedsiębiorców – otoczenie prawne, m.in. w kontekście problemów z klauzulami waloryzacyjnymi, licznych odwołań i sporów sądowych czy obowiązujących mechanizmów wyboru wykonawców, w których dominującą rolę wciąż odgrywa cena.

– Do prokuratorii nie docierają głosy potrzeby gruntownych przemeblowań ustawy Prawo zamówień publicznych. Wydaje się, że ta ustawa, która obowiązuje od 2021 roku i była wypracowana w dialogu z poszczególnymi grupami interesariuszy, się sprawdza. Natomiast to, nad czym na pewno trzeba pracować, to obszary wypełnienia praktycznymi działaniami przepisów, dyrektyw zamówieniowych i zasad, żeby poszczególne zamówienia służyły przede wszystkim sprawności realizowanych inwestycji. Jednak samo PZP – o ile może wymagać pewnych punktowych korekt, związanych z jego funkcjonowaniem przez kilka lat, o tyle chyba nie ma potrzeby jego gruntownego przemeblowania – mówi ekspert.

Wyniki badań zleconych przez Urząd Zamówień Publicznych i opublikowanych w końcówce 2023 roku pokazują, że uczestnicy systemu zamówień publicznych raczej dobrze oceniają jego funkcjonowanie i dostrzegają korzyści płynące ze zmian związanych z wejściem w życie nowej ustawy PZP („Funkcjonowanie systemu zamówień publicznych – raporty z przeprowadzonych badań”). We wrześniu ub.r. zainaugurowano przegląd obowiązujących przepisów, a jego elementem jest ankieta przeprowadzona dla UZP wśród zamawiających i wykonawców na temat najważniejszych aspektów prawa, m.in. progów stosowania PZP czy waloryzacji wynagrodzenia (np. możliwości rezygnacji z niej w określonych przypadkach lub obowiązkowej waloryzacji). W tym obszarze najwięcej było rozbieżności w odpowiedziach zamawiających i wykonawców.

– Jeżeli chodzi o waloryzację i przepisy, które regulują tę kwestię, to trudno mi sobie wyobrazić, żeby na poziomie ustawy zrobić coś więcej. Dzisiaj mamy obowiązek waloryzowania kontraktów zawieranych na ponad pół roku, ale ciężko mi sobie wyobrazić, że jakąś instrukcję formułowania tych klauzul będziemy na poziomie przepisów zawierać, bo mamy różne stany faktyczne, mamy różnych zamawiających, duże inwestycje, małe inwestycje, kilkuletnie, kilkumiesięczne, więc tutaj ciężko jest wprowadzić jeden model – podkreśla prezes Prokuratorii Generalnej RP.

Podobny wniosek dotyczy stosowania kryterium niskiej ceny.  Jak dodaje ekspert, były już próby przygotowania regulacji, które miałyby zniechęcać zamawiających do stosowania go jako jedynego i najważniejszego kryterium wyboru wykonawcy.

– Wydaje się, że teraz kolejne kroki to kwestia raczej wypracowania modelu weryfikacji ofert z rażąco niską ceną – czy to powinno bardziej się odbywać poprzez weryfikację przez innych oferentów, czy tutaj zamawiającym są potrzebne dodatkowe narzędzia, czy być może pod kątem funkcjonowania Krajowej Izby Odwoławczej, jakieś postulaty można sformułować. Ale na pewno to jest temat, nad którym szczególnie w obliczu takiej dużej fali inwestycyjnej trzeba się pochylić – ocenia Mariusz Haładyj. – W praktyce wybór oferty z bardzo niską ceną, niedoszacowaną kwotą odbija się na samym zamawiającym, oczywiście na wykonawcy również. Zaraz po rozpoczęciu i realizacji kontraktu wchodzimy w proces wzajemnych roszczeń. Wydaje mi się więc, że to, co jest najważniejsze, to żeby we wspólnym gronie usiąść, zastanowić się nad modelem weryfikacji ofert.

Jak dodaje, w gronie zamawiających, wykonawców i instytucji eksperckich warto także dalej pracować nad klauzulami umownymi, karami umownymi czy kwestią odstąpienia.

– Jedna z kluczowych rzeczy, o których bym rozmawiał pod kątem sprawności realizacji inwestycji, to jest odpowiednia relacja uczestników postępowań inżyniera kontraktu czy projektanta, też żeby tutaj zdefiniowanie roli każdego z aktorów procesu zamówieniowego było możliwie precyzyjne – wyjaśnia ekspert.

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/w-przyszlym-roku,p29066938

Do BGK trafiło już 240 wniosków na pożyczkę wspierającą zieloną transformację miast. Samorządy mogą zyskać 40 mld zł w formie preferencyjnych pożyczek na inwestycje

0

Aktualizacja 10:00

Do początku września br. ponad 40 różnych podmiotów złożyło do BGK 240 wniosków na pożyczkę wspierającą zieloną transformację miast. Ich łączna wartość to ok. 1 mld zł. W ramach całego programu polskie samorządy mogą zyskać 40 mld zł w formie preferencyjnych pożyczek na zielone inwestycje. Oprócz jednostek samorządu terytorialnego po tego rodzaju instrument pożyczkowy mogą sięgać również spółki komunalne. Wodociągi Kępińskie to pierwsza taka spółka, która podpisała umowy z BGK. Na modernizację wodociągów i wymianę wodomierzy w Kępnie trafi 8 mln zł, a pierwsze efekty będą widoczne już w tym roku.

 Bank Gospodarstwa Krajowego ma powierzony do wdrażania instrument w postaci KPO w wysokości około 8,9 mld euro. Ta duża pula środków przeznaczona jest dla jednostek samorządu terytorialnego oraz dla spółek komunalnych. To projekty nieduże, od 2 mln zł, aż po projekty do 500 mln zł – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Marta Postuła, pierwsza wiceprezeska zarządu BGK. – Koszt finansowania wynosi 0 proc. Oczywiście jednostka samorządu terytorialnego musi zwrócić kapitał, choć w przypadku JST istnieje możliwość umorzenia 5 proc. kapitału. Dzięki pożyczkom JST mogą realizować cele zielonej transformacji, a jednocześnie mogą uwolnić środki na inne cele inwestycyjne.

Środki w ramach pożyczki wspierającej zieloną transformację miast to instrument, z którego mogą korzystać m.in. jednostki samorządu terytorialnego (JST) i spółki komunalne. Środki można przeznaczyć na przykład na inwestycje w tereny zielone czy termomodernizację oraz rozwój odnawialnych źródeł energii. Z danych BGK wynika, że w ramach programu pożyczek wspierających zieloną transformację miast w ciągu kilku miesięcy wpłynęło 240 wniosków od ponad 40 różnych podmiotów, a łączna wartość zgłoszonych projektów wynosi około 1 mld zł.

– Mamy nadzieję, że wkrótce tych podmiotów będzie zdecydowanie więcej. Mamy możliwość absorpcji dużej puli ze środków przewidzianych na ten rok. Uważamy, że jest to atrakcyjne narzędzie i zachęcamy do korzystania z niego – wskazuje Marta Postuła.

Wodociągi Kępińskie to pierwsza spółka komunalna, która podpisała umowę na pożyczki wspierające zieloną transformację miast. Dwa projekty opiewają na łączną kwotę prawie 8 mln zł.

 To rozbudowa systemów wodno-kanalizacyjnych, nowych sieci wodociągowych, nowych sieci kanalizacji sanitarnej i sieci kanalizacji deszczowej, ale również wymiana istniejących starych sieci ogólnospławnych na rozdzielenie na kanalizację sanitarną i deszczową – mówi Piotr Psikus, burmistrz miasta i gminy Kępno.

– Infrastruktura techniczna w Kępnie liczy ponad 100 lat. Rurociągi budowano w czasach komunistycznych z materiałów wątpliwej jakości, które się starzeją. Musimy na to reagować, wymieniać na nowe lub wsadzać tzw. rękawy, żeby naprawiać infrastrukturę bezwykopowo. W ślad za rosnącym zapotrzebowaniem na mieszkania budujemy nowe sieci wodociągowe i kanalizacyjne oraz modernizujemy te istniejące. Kolejny temat to proces nadzoru i modernizacji stacji uzdatnienia wody, żeby woda, którą produkujemy i rozsyłamy do mieszkańców, nadawała się do bezpośredniego spożycia – wyjaśnia Marek Misała, prezes Wodociągów Kępińskich.

Budowa sieci wodno-kanalizacyjnej grawitacyjnej i tłocznej wraz z przepompownią ma ruszyć pod koniec października br. Druga z podpisanych umów dotyczy inwestycji związanej z zagospodarowaniem wody – jej oszczędnością i eliminacją nieefektywnego wykorzystania.

– Wymiana starych wodomierzy na wodomierze ze zdalnym odczytem to projekt za ponad 3,2 mln zł i największe przedsięwzięcie, realizowane od kilku lat w Kępnie. Zaoszczędzimy środki związane z ręcznym odczytem, czyli z etatami, które będą mogły za to trafić na kolejne przedsięwzięcia inwestycyjne – wskazuje burmistrz Kępna.

 Dzięki systemowi zdalnego odczytu inkasent nie będzie chodził od mieszkania do mieszkania. Operator w dziale sprzedaży spółki, za pulpitem sterowniczym, za ekranem komputera, potrafi odczytać, ile wody w danym mieszkaniu klient zużywa, ile zrzuca ścieków – tłumaczy Marek Misała. – Potrafimy w ten sposób reagować też na ewentualne wycieki wody, z których lokator nawet może sobie nie zdawać sprawy. Operator może się cofnąć o miesiąc, dwa i na ewentualne skargi klientów na za duży rachunek potrafimy wskazać, że w danym okresie woda leciała w sposób ciągły. Pozwala to zaoszczędzić pieniądze mieszkańców, ale też ustrzec się przed ewentualnymi reklamacjami.

Jesienią Kępno ma złożyć do BGK kolejny wniosek. Miasto chce wybudować elektrociepłownię, która będzie pozyskiwać ciepło ze spalania śmieci.

– Oprocentowanie 1 proc. jest atrakcyjnym pieniądzem dla samorządu i spółek komunalnych i warto z tego skorzystać. Zachęcam wszystkich, żeby składać wnioski, my na pewno będziemy składać kolejne – zapowiada Piotr Psikus.

– Mamy nadzieję, że w najbliższych tygodniach będą dziesiątki kolejnych umów, a może i setki – mówi prof. Marta Postuła.

Umowę o pożyczkę można zawrzeć z BGK do 31 sierpnia 2026 roku. Do końca 2027 roku pożyczkobiorcy mają czas na wypłatę środków, a realizacja inwestycji musi się zakończyć najpóźniej do końca 2030 roku. Pożyczka może sfinansować także projekty rozpoczęte, a nawet zakończone, o ile ich realizacja nie rozpoczęła się przed 1 lutego 2020 roku.

„Raport o stanie polskich miast. Środowisko i adaptacja do zmian klimatu”, opracowany przez Obserwatorium Polityki Miejskiej IRMiR, wskazuje, że w miastach kumuluje się szereg zjawisk związanych z negatywnym oddziaływaniem człowieka na środowisko – zanieczyszczenie powietrza, zjawisko wysp ciepła, niedobór powierzchni biologicznie czynnych, które zapewniałyby odpowiednią retencję wód opadowych. Mieszkańców miast cechuje też na ogół wyższa konsumpcja, a co za tym idzie – większy ślad węglowy i większa ilość wytwarzanych odpadów. Przygotowanie miast na skutki zmian klimatycznych jest dziś centralnym zagadnieniem polityki miejskiej na każdym poziomie zarządzania. Obecnie niemal wszystkie miasta oczyszczają ścieki. Znacząco zmniejszyła się emisja zanieczyszczeń pochodzących z zakładów przemysłowych. Dynamicznie postępuje termomodernizacja, olbrzymi postęp nastąpił w zakresie rozwoju zbiorowego transportu niskoemisyjnego. Wciąż jednak jest dużo do zrobienia.


a

Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/do-bgk-trafilo-juz-240,p2002592167